sobota, 27 lutego 2016

Cały tydzień biłam się z myślami, czy publikować ten post. Przecież internet to publiczna przestrzeń, ludzie ukryci za monitorami są często okrutni i na dodatek znajomi czytają. Ale zabolała mnie jedna rzecz- w polskiej blogosferze widziałam dosłownie parę wpisów na ten temat. 


Ostatni tydzień lutego znany jest także jako ED Awareness Week, czyli tydzień uświadamiający tematykę zaburzeń odżywiania. W szkołach, na konferencjach i wszystkich social media ludzie zabierają głos, opowiadają swoje historie, dokładnie informują jak uzyskać pomoc i jak żyć z osobami chorymi. 

Nie zdziwię chyba nikogo, jeśli powiem, że temat jest mi bliski, gdyż sama zmagałam się z ortoreksją, anoreksją i depresją. W swoim otoczeniu mam także osoby, które przeżywały podobne problemy. Nie sądzę, by dzielenie się moją dokładną historią miało sens, więc nakreślę ją ogólnie, ale czujcie się wolni zadawać pytania ;)

Niektórych może zaskoczę, niektórych nie, ale wcale nie zaczyna się od chęci schudnięcia. Problemy w rodzinie, niemożność względem sytuacji, wzięcie na siebie zbyt wielu obowiązków powodują, że traci się panowanie nad swoim życiem. Wtedy potrzeba czegoś, nad czym łatwo jest przejąć kontrolę. Na tablicę wyskakują posty Chodakowskiej, motywacyjne filmiki i coraz to nowsze przepisy. Koleżanki opowiadają o nowych dietach i magicznych skutkach jedzenia owsianek. Gdzieś pomiędzy przypomni się komentarz na temat boczków lub pyzatej buzi. I tak to się zaczyna. W trakcie ćwiczeń zapominasz o kłótni z rodzicami, licząc kalorie nie masz czasu martwić się olaniem przez chłopaka, którego lubisz. To zaczyna wciągać, uzależniać. Jesz coraz mniej, całkowicie "czysta miska", ćwiczysz godzinami bez czerpania z tego radości. Przestajesz wychodzić ze znajomymi, nie jesz żadnych posiłków z rodziną. Do tego uczysz się nieprzerwanie by mieć jak najlepsze stopnie. Planujesz dokładnie wszystkie dni, bo wszystko musi być perfekcyjne.Waga nigdy nie będzie dostatecznie niska, a Ty wystarczająca.  Pewnego dnia pojawia się jednak coś, co uświadamia Ci, że chyba nie jest tak idealnie.  Kopniak, który otwiera oczy. ("A Ty chcesz mieć dzieci?")
"Spoiler alert: You will save yourself."
Etap wychodzenia z choroby jest chyba najtrudniejszy. Nie tylko musisz nauczyć się jeść od nowa.  Bolący brzuch, głowa, mdłości, płacz, okropne wyniki badań i tysiące połykanych tabletek to tylko skrawek góry lodowej. Dekocentracja i otlumanienie, a tu trzeba sie uczyc do matury. Naprawienie stosunków z rodziną, odzyskanie ich zaufania, powrót do dawnych hobby, zaakceptowanie siebie i odkrycie miłości do swojej osoby są ciężką pracą. Może to zając długi czas. Pojawią się wzloty i upadki, ale satysfakcja z wygranej walki jest niesamowita i bezcenna.

Na chwilę obecną mogę powiedzieć, że jestem zdrowa- fizycznie i mentalnie (znam wagę swoich słów!). Wiem, jakie mam słabości i potrafię je rozpoznać, gdy próbują mi przeszkodzić. Odkryłam swoje mocne strony. Nauczyłam się wielu rzeczy o sobie, ale także o sposobie w jaki media kreują wizerunek kobiet. Nie dam się więcej nabrać na "cheat meal'e", czyste miski, trenerki idealne i bycie skinny. Odnalazłam balans w życiu i co najważniejsze- wreszcie jestem w 100% sobą. 

"Ignoring hunger is not a sign of strength. Respect your body and its signals. 
You can’t live a fulfilling life if you’re trying to walk around empty."

Dlaczego o tym piszę? Anoreksja i bulimia nie są jedynymi zaburzeniami odżywiania. Kompulsywne jedzenie, ortoreksja (czyste jedzenie) są coraz częściej spotykane, ale równocześnie ignorowane przez społeczeństwo

 Poczucie winy po zjedzeniu tortu? Obsesyjne oglądanie jedzenia w internecie? Karanie się ćwiczeniami po zjedzeniu czegoś "nie FIT"? Nagradzanie się jedzeniem lub zajadanie emocji? Wieczne porównywanie się z innymi? TO TAKŻE ZABURZENIA. Wygląd i sylwetka osoby NIE SĄ wyznacznikami choroby. To dopiero skutek DŁUGOTRWAŁYCH działań, które siedzą w głowie. 


Jeśli sam zauważasz u siebie problemy w relacji z jedzeniem lub widzisz, że Twój bliski się z tym zmaga- REAGUJ!




11 komentarze:

  1. uważam takie jednostki, które sobie ze sobą nie radzą za słabe. osoby takie jest łatwo naciągnąć. Sam trzymam dietę i uprawiam zawodowo sport wysiłkowy pływanie. Mam na tym punkcie szaleństwo, do tego studiuje i pracuje. Nie jem posiłków z rodziną, bo nie mam czasu, ale jak się usamodzielnisz to zobaczysz, że takie jest życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ja nie piszę o osobach uprawiających sport zawodowo. To osobny temat. Ja mówię o normalnych osobach, które wpadają w tego typu choroby. I jak podkreslalam- najczęściej nie chodzi w nich o sport i trzymanie diety.
      Tak samo nazwać je słabymi? Wręcz przeciwnie.

      Usuń
    2. Ale dieta jest ważna. dieta to zdrowie, rutyna. to tak samo jak chodzenie sumiennie na zajęcia na studiach (choć ja akurat tego nie robiłem w czasach studiów), i w przeciwieństwie do kolegi/koleżanki powyżej, nie ćwiczę zawodowo sportu, lecz sumiennie, 2/3 razy w tyg., nawet gdy wracam wymęczony po pracy. "Sport to zdrowie"

      Usuń
  2. Anoreksja w połączeniu z ortoreksją i depresją to dosłownie ten sam zestaw, który przytrafił się również mnie, z tym, że przed tą mieszanką potknęłam się jeszcze o kompulsywne objadanie się, ze skrajności w skrajność...
    Cieszę się, że odnalazłaś równowagę w tym wszystkim i udało Ci się pozbierać w całość, z całego serca Ci gratuluję, Kochana! <3
    Niestety także zauważyłam, że temat zaburzeń odżywiania jest jakby omijany szerokim łukiem, a nie powinno tak być, bo choroby te występują coraz częściej :c

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, masz stuprocentową rację. Pamiętam, ze jeszcze w podstawówce, gdy wchodziły takie tematy na przyrodzie i na wychowaniu do życia w rodzinie mówiło się głównie właśnie o bulimii i anoreksji pomijając cały wachlarz innych chorób, które, chociaż mają straszny skutek cielesny, zaczynają się właśnie w głowie. Super, że są takie tygodnie uswiadamiające społeczeństwo. Tak naprawdę z kompulsywnym objadaniem po raz pierwszy zetknęłam się dopiero na blogu hey-ho.me, wcześniej zupełnie nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. Uświadomiłam sobie też, że bliskie mi osoby mogą mieć taki problem, a często nie jesteśmy na tyle wrażliwi, by go znaleźć, gdy jeszcze jest czas, żeby coś naprawić.

    Nie bój się być odważna! Na szczęście internet jest szeroki i wielki, zawsze znajdzie się ktoś, kto zrozumie, a można komuś pomóc. Brawo za odwagę i szczerość. Jesteś silną dziewczyną!

    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze, nie wiedziałam, że masz bloga, dopiero teraz się zorientowałam,brawo ja.
    Po drugie, nie wiedziałam, że jest taki super i że tak niesamowicie piszesz!
    Po trzecie, tego oczywiście też nie wiedziałam i dzięki milion za ten post, bo jak wiesz, że ktoś przeżywał to co Ty, a teraz widzisz jaki jest ogarnięty, zdecydowany i pewny siebie i swojej wartości, to nadzieja wypełnia po brzegi <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję Ci za ten wpis. To prawda, za mało jest takich blogów czy też wpisów o takiej tematyce...
    Sama zmagam się ortoreksją, niedowagą, brakiem okresu i zaburzonym obrazem siebie...
    Dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i powodzenia w walce :)

      Jak coś, to śmiało pisz, spróbuje pomóc!

      Usuń
  6. Nawet nie wiesz jak bardzo czytanie takich wpisów pomaga, motywuje. Sama walczę od jakiegoś czasu, na razie bezskutecznie. Ale wiedza, że ludzie z tego wychodzą daję troszkę siły. Dziękuję Ci ...

    OdpowiedzUsuń