środa, 21 października 2015

  Wsiadam do autobusu, który wyjątkowo przyjechał punktualnie i staję pod oknem. Czuję na sobie spojrzenia. Patrzę w kierunku najbliższych współpasażerów. Starsza pani z zielonym szalikiem mierzy mnie wzrokiem od góry do dołu. Siedzący obok młody chłopak szybko odwraca głowę, gdy przez dwie sekundy nasze oczy się spotykają.

 Zaczynam się martwić i zastanawiać. Czy ja na pewno nie ubrałam się jakoś dziwnie? Albo może mam pastę do zębów na twarzy? No więc dyskretnie patrzę w dół. Te same co zawsze trampki. Może trochę podniszczone, ale na pewno nie do punktu, w którym mogłyby kogoś zainteresować. Jeansy na miejscu. To duży plus. Płaszcz, torebka, szalik, wszystko okej. Żadnej plamy. Brak także zwisających nitek. No cóż, to musi być zatem twarz. Dyskretnie patrzę w szybę. Hej, przecież jest w porządku. Cienie pod oczami po źle przespanej nocy nie są chyba taką rewelacją? 

 Po dokładnych oględzinach zaczynam się robić lekko nerwowa. Wbijam wzrok w okno i zakładam słuchawki. Wtedy sobie przypominam. Jestem w Polsce. 



 W naszym kraju mamy zwyczaj przyglądania się ludziom. Najczęściej jest to z premedytacją, kiedy oceniamy czyjeś ubranie, styl lub widzimy coś, co niekoniecznie podporządkowuje się naszemu hasłu "wypada". 

 Ciekawe jest to, że nie spotkałam się z tym w innych krajach. Nigdy nie zdarzyło mi się, by ktoś przewiercał mnie wzrokiem w londyńskim metrze. Nie miało to także miejsca w Paryżu, Rzymie czy Pradze. Nawet w tak różnej kulturowo Ameryce nikt się na mnie nie patrzył. 

 Nie mówię, że to zły nawyk i powinniśmy przestać. Nikomu nie każę chodzić ze spuszczoną głową. Jednak zastanawia mnie ten fenomen.
 My patrzymy, bo chcemy wiedzieć. Gdy ktoś rozmawia głośno przez telefon to pół tramwaju (nie przesadzam!) odwróci się, by przyjrzeć się tej osobie. Przez ulicę przebiega dziewczyna na szpilkach to zerkniemy, jak jest ubrana i stworzymy listę miejsc, do których pewnie się wybiera. 

 Czy to oznacza, że poza granicami naszego kraju ludzie nie są ciekawi? Bzdura! Są zainteresowani i to nawet bardzo. Ale szanują prywatność swoją i innych. Hasło "I don't care about it" nie ma na celu zbyć Cię na wstępie. Ma to pokazać, że dopóki sam nie zechcesz mnie o czymś poinformować lub podzielić się nowiną, to nie będę się wtrącał. Sąsiadka nie będzie wypytywać w windzie o oceny w szkole, a fryzjerka nie będzie wyciągać z ciebie informacji na temat pracy, przodków i problemów w związku. To TY decydujesz, czym chcesz się podzielić, a co wolisz zatrzymać dla siebie. Jeśli zaczniesz temat, to spotkasz się z uśmiechem i pytaniami, które NIE SĄ WŚCIBSKIE, a wyrażają zainteresowanie konwersacją. W krajach, gdzie różnice kulturowe są ogromne, społeczeństwa mają niepisaną umowę, by szanować wzajemnie siebie i swoją prywatność. Dotyczy to nie tylko stylów ubierania się, życia, czy religii.  Chcesz ubrać żółtą sukienkę, zielone szpilki i pofarbować włosy na niebiesko? Jeść tylko surowe warzywa i owoce? To tylko Twoja decyzja i nikt nie będzie Cię mierzył dziwnym spojrzeniem, gdy wsiądziesz do metra lub poprosisz o "raw" posiłek w restauracji.


 Według mnie Polacy powinni bardziej otwarcie podchodzić do ludzi. Często krępujemy się zrobić coś lub ubrać się w sposób, który lubimy, bo "co ludzie pomyślą". Przestańmy zastanawiać się, czy babcie na przystanku nie wezmą nas za dziwologów. Skupmy się na sobie. Na tym, co sprawia, że czujemy się dobrze. CZASY SIĘ ZMIENIAJĄ. Młodsi ludzie, którzy już widzieli trochę świata, nie powiedzą nic, a jeśli już, to będzie to skomplementowanie naszej odwagi. Coraz więcej obcokrajowców nas odwiedza. Hasła tolerancji, równości pomału docierają i do nas. W końcu Polacy przestaną się patrzeć. 


Zastanawiają Was, czy krępują spojrzenia obcych ludzi? Co myślicie o ocenianiu?

Krakowianka 


7 komentarze:

  1. Trafiłaś w sedno. Mamy tendencje do zajmowania się cudzym życiem, podczas gdy powinniśmy skupić się na swoim tyłku i to właśnie jego pilnować.
    "Jeansy na miejscu. To duży plus." - dzięki za poprawę humoru <3 zaczęłam się momentalnie śmiać po drugim zdaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodnie zawsze wypada mieć jak się wychodzi do ludzi :P

      Usuń
  2. Mam takie same odczucia po porannych sesjach w tramwaju. Rano pal sześć, ale kiedy wracam po zajęciach, zmęczona, chcąca świętego spokoju, wkurzają mnie bardzo takie spojrzenia. Najlepszy sposób? Zacząć się chamsko "odgapiać". Zazwyczaj ludzi się wtedy peszą i udają, że wcale się nie przyglądali. No i fakt, jesteśmy plotkarskim narodem, chcemy wiedzieć wszystko o życiu innych. Pozostaje też czasem kwestia, na ile my jesteśmy wścibscy, a na ile inni dzielą się wszędzie swoją prywatą. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pomyślałam, by zrobić "odwet" i też się gapić. Zwykle na kolejnym przystanku, gdy ktoś wsiada, to znajdują sobie inną ofiarę ;)

      Oj, są i tacy, którzy nie wiedzą co to prywatność.

      Usuń
  3. Zdanie "Wtedy sobie przypominam. Jestem w Polsce." to mistrzostwo.

    Im więcej podróżuję, tym sama bardziej to dostrzegam i łapie się za głowę 'Dlaczego tak to wygląda?'. Trochę to, mimo wszystko smutne. Jest to jedna z tych rzeczy, dla których gdybym tylko miała możliwość, wyjechała z tego kraju bez oglądania się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwość zawsze jest, trzeba tylko ją wyłapać w odpowiednim momencie ;)

      Usuń
  4. Zrobiłam sobie w czerwcu fioletowe włosy. Wyobraź sobie miny wszystkich babć w autobusach.

    OdpowiedzUsuń